Zatrzymaj grę w momencie, gdy zacznie się ona naprawdę dobrze bawić i zawołaj psa szczęśliwie do środka; daj kilka smakołyków, a potem znudzisz się. Chcesz, aby Twój pies zrozumiał, że na świeżym powietrzu dzieje się prawdziwa zabawa, podczas gdy życie w pomieszczeniach jest nieco nudne.
Posted August 19, 2015. Witam, Mam problem z moim 5 miesięcznym szczeniakiem rasy Staffordshire Bull Terrier. Problem wygląda następująca , gdy wychodze z nia na spacer z dala od aut jest ok , zawsze idzie tam gdzie ja chce nie ciągnie ,w skrócie zero problemu lecz gdy usłyszy hałas z samochodów lub inny głośny dźwięk zaczyna
Nauczenie dorosłego szczeniaka chodzenia dwa razy dziennie nie jest najtrudniejszym zadaniem, ale wymaga cierpliwości. Przygotuj harmonogram karmienia i spacerów-ściśle się go trzymaj. Zawsze chwal ogoniastego, nie besztajcie, jeśli nie wytrzyma i idzie do toalety w domu. Posprzątajcie, idźcie dalej. Wskazówki, jak nauczyć psa
Nie boi się jedynie na podwórku. Tam, nie straszne samochody, dźwięki, deszcz, ciemność, fajerwerki. Nic jej nie rusza. Na spacerach jest normalnym, wesołym psem. Jednak każdy spacer się kiedyś kończy. Próbowałam: - klatki ( nie udało mi się jej wprowadzić, pies robi wszystko by schować się pod zlewem w kuchni )
Pies boi się samochodów i podróży. Jeśli Twój pies boi się podróżować samochodem, upewnij się, że jego uprząż jest dobrze zapięta, jednak nie za ciasno. Ponadto, jeśli umieścisz go w transporterze, upewnij się, że ma on odpowiedni rozmiar. Otwórz okna, aby Twój pies nie miał zawrotów głowy, i aby na transporter
Skąd wiesz, że twój pies związał się z tobą? Jeśli twój pies szuka zwierząt, pochyla się, przytula, a nawet przytula, to pewny znak, że jest z tobą związany. Możesz wzmocnić swoją więź, spędzając codziennie czas z psem sam na sam, w tym z wieloma delikatnymi zwierzakami. Oczywiście niektóre rasy są mniej czułe niż inne.
. Spotkaliście się kiedyś z sytuacją, aby pies nie chciał iść na spacer? Znacie to uczucie, kiedy radośnie wychodzicie na dwór z planem pokazania maleństwu świata i nagle na ziemię sprowadza Was kotwica w postaci szczeniaka, który za nic w świecie nie chce iść dalej? Co zrobić? Jak sobie z tym poradzić, a najważniejsze: jak pomóc szczenięciu w tej sytuacji nie powodując problemów w przyszłości? Nie znam odpowiedzi na to pytanie, bo sama na przykładzie Elzy dopiero się tego uczę, ale chyba to onczym dziś napiszę jest skuteczne, bo z dnia na dzień jest coraz lepiej, ale od początku. Z Elzą jest następujący problem: „Chce mi się siusiu, musimy iść na dwór!” – piękny komunikat, godny dorosłego psa wyrażony histerią, jakiej świat nie widział i waleniem łapami w okno balkonowe. W te pędy biorę więc szczeniaka na ręce i zbiegam po klatce schodowej. Dopadam pierwszego kawałka trawnika i… i postawiona na ziemię Elza odwraca się na pięcie i z nie mniejszą szybkością niż moja, zapiernicza do domu z piskiem: „Jednak jeszcze wytrzymam, wracajmy!” Łapię ją w połowie klatki schodowej, tłumacząc, że takiemu maluszkowi nie wolno wbiegać po schodach, po czym wynoszę na drugi koniec osiedla, gdzie rośnie nieskoszona wielka trawa. Dla Elki – istny busz. Mała tam uspokaja się, załatwię swoje potrzeby i pędem wraca do klatki – skąd z na drogę, skoro zawsze ja tam wynoszę? Tego nikt nie wie. Spacery w mieście praktycznie nie istnieją. Mała siada na środku chodnika i głośno lamentując odmawia dalszego spaceru. Próby przywołania, zabawy, zachęcenia do czegokolwiek spoczywają na niczym, bo szczeniak wraca do domu i gdyby nie smycz, która ogranicza jej ucieczkę pewnie czekałaby nam nie na pierwszym piętrze pod naszymi drzwiami zanim zdążyłabym ją zawołać. Więc siedzimy. Ona siedzi na środku chodnika, a ja kucam kawałek dalej i czekam. Czekam, aż szczeniak mi się odwiesi. Gdy chcę do niej podejść, cieszy się, noskuje mnie po twarzy, po czym korzystając z okazji, po chwili miziania ucieka w stronę klatki lub na schody, bo moje podejście pozwoliło jej zyskać kilka merów smyczy by podejść bliżej do domu. Więc nie podchodzę i czekam. Po kilku minutach tragedii, Elza przybiega do mnie ziejąc zestresowana. Wskakuje na kolana i każe się nosić. Więc siedzimy kolejne minuty, aż się uspokoi. Ale dwór jest taki przerażający… w końcu zdejmuję ją z kolan i odchodzę kilka kroków do tyłu wołając. Czasem podbiegnie wydając dziwne okrzyki w stylu: „Ha, Ha, Hahaha!” ale zdecydowanie częściej siada w miejscu w którym ją zostawiłam (kiedy okaże się, że znowu nie da się pobiec do domu) i szczenięca tragedia rozpoczyna się na nowo. Wrzaski i pisk jakby ją ktoś ze skóry obdzierał, a ja stoję dwa metry dalej i próbuję przebić się do mózgu mojego szczeniaka. W końcu! Odwiesza się i z płaczem przybiega do mnie. Wielkie pochwały i wielkie głaski. Zabawa zabawką, albo smakowity gryzak pojawia się magicznie w mojej ręce, ale Mała nimi gardzi. Jeszcze jedna próba, by zrobiła kilka metrów i wracamy do domu. Tym razem szczeniak mało nóg nie pogubi tak pędzi do klatki, czyli jednak umie chodzić! Cóż… dwór jest straszny. Następnym razem na spacer wychodzi dla odmiany z nami Donner. Z tym to Elka czuje się bezpieczna. Wiadomo za kim iść, kogo się pilnować, gdzie siknąć i co powąchać, choć i przy nim zdarzają się zawiechy, szczególnie kiedy zaszczeka gdzieś pies. Zielona w kwestii tak małych szczeniaków długo nie mogłam ogarnąć, czemu Elza kiedy usłyszy psa, nawet będąc w domu, biegnie i chowa się w najciemniejszy kąt. I tu o dziwo przyszedł mi z pomocą M. czym mnie niezwykle zaskoczył. Suka jego rodziców miała kiedyś szczeniaki i według M. szczeniaki mieszkające w budzie z matką uczone są chować się do budy, kiedy tamta szczeka. Coś w tym jest, bo jaki pies by nie szczeknął, gdzie by nie szczeknął, Elka przerywa zabawkę, spanie, jedzenie i z pełną szybkością ucieka pod łóżko. Czy coś z Elzą jest nie tak? Nie… wszystko w porządku tylko miasto jest takie straszne. Zabrana do lasu, biega luzem pilnując się Donnera i nie ma problemów z chodzeniem. A na próby wzięcia na ręce kończą się wyrwaniem, bo szczeniak w jej wieku jest już dużym i samodzielnym psem, mimo, że po kilometrze spaceru powinien być już padnięty. Ale nie! Elza sama będzie chodziła. Nie ma skakania, by wziąć na ręce, nie ma histerii i siadania na drodze jakby ją coś unieruchomiło. To samo dzieje się w ogrodzie, zupełnie inny szczeniak. Pewny siebie, radosny zabawowy. Kiedy chodzi z M. do pracy również bez większych obaw zwiedza część biurową jego firmy, odwiedzając ciotki z różnych pokoi, chętnie też wychodzi za potrzebą na przylegający do jego pokoju trawniczek. Ale jego firma jest… można by powiedzieć w szczerym polu. Zatem co jest przyczyną? Czy to wina smyczy? Z ciężkim sercem puszczam małą na osiedlu i po kilku sekundach dopadam ją na klatce schodowej. Tak zwiewała, że aż się za nią kurzyło, a nic się nie wydarzyło. Nikt, ani nic nie pojawiło się w zasięgu wzroku, nic nie huknęło, żaden pies nie zaszczekał… Ponowna próba i…. ponowna porażka. Zapinam więc szczeniaka na smycz i siadam na ławeczce koło niej. Szczeniak się szarpie, histeryzuje, bo ona koniecznie musi iść do domu. W końcu odpuszcza i przychodzi do mnie. Bez większego problemu wspina się na ławkę, potem włazi na moje kolana i ciężko dysząc obserwuje otoczenie. Ignoruje zaproponowaną zabawkę, chwilę się waha, po czym zjada smaczka. Po dłuższej chwili uspokaja się i schodzi z kolan. Wącha trawę, niby przypadkiem kierując się w stronę klatki. Kiedy smycz się napnie, dostaje histerii, ale bardzo szybko wraca do mnie. Siada i patrzy na mnie tymi swoimi smutnymi oczkami: „możemy już iść?”. Wzdycham ciężko, wstaję i idziemy, a Mała dostaje nagle +5pkt siły i +5pkt szybkości. W ostatniej chwili łapię ją, by nie zaczęła wskakiwać po schodach i zanoszę na piętro. Nim zdążę ją postawić jest już pod drzwiami, radośnie machając ogonem – zupełnie inny szczeniak. Wpada jak torpeda do domu i dawaj! Bawić się, zaczepiać Donnera, pić wodę, szczęście nie z tej ziemi. A ja się zastanawiam co zrobić. Czy dalej oswajać ją z miastem, skoro kosztuje ją to tyle stresu i nerwów? Dobra… z miastem to zbyt wiele powiedziane, bo jest to tylko blok, chodnik na którym bawią się dzieci, niezbyt ruchliwa dojazdowa ulica i… tyle. Do „centrum” Grójca jeszcze się nie wybrałyśmy, pod główniejszą ulicę jeszcze nie podeszłyśmy, innego psa jeszcze nie spotkałyśmy… a tu już taka trauma… porównywalna do stresu jaki miał Donner będąc na spacerze w centrum Krakowa, który i tak dzielnie zniósł, tylko po powrocie na nocleg zwymiotował stresy… Jak więc żyć? Jak pracować? Czy wywozić ją na spacery tylko do lasu? A gdzie wyprowadzać na pilne potrzeby? Zaciskam zęby, całuję ją w nosek i borę pod pachę. Ponownie schodzimy ze schodów. Taszczę tego mojego szczeniak przez całe osiedle, który z dnia na dzień więcej waży, by puścić ją w „bezpiecznej” trawie, z której jej nie widać i na której można spokojnie załatwić potrzeby, a potem powtarzam całą historię z ławeczką. Donnera wiecznie prowadzać z nią nie mogę, bo musi się uczyć trochę samodzielności, zresztą ogarnięcie ich dójki, kiedy jedno ciągnie na przód, a drugie w tył jest niemożliwe. Sam Donner też nie jest zachwycony „tempem” spaceru, ani jego długością. Więc dalej cierpliwie pracuję, choć chce mi się płakać, kiedy widzę jej panikę i nie wiem jak jej pomóc by poczuła się lepiej. Czy zabierać ją od razu do domu po pierwszym pisku? Czy dać się uspokoić i nagradzać spokój? To dopiero ośmiotygodniowy maluch. Ciężko wymagać od niej zachowań dorosłego psa. Więc w moim działaniu nie ma konsekwencji. Czasem pracujemy, a czasem na życzenie księżniczki wracam do domu. Trudno. Jak podrośnie najwyżej odpracujemy powstałe problemy, ale nie mam serca oglądać tego jak maluch przeżywa „spacer po mieście”, skoro mogę zabrać ją na fajny spacer do lasu, na którym się dobrze czuje. Jak podrośnie, zaczniemy chodzić gdzie indziej, ale obecnie najważniejsze jest by Elza mi ufała, wiedziała, że ze mną jest bezpieczna, niezależnie od tego gdzie się znajdujemy. Tylko te nasze codzienne szybkie siki spędzają mi sen z powiek. Wynoszenie szczeniaka na drugi koniec osiedla, co kilka minut, bo często pojawia się: „Jednak nie, wytrzymam jeszcze, tylko wróćmy już”, a w domu okazuje się, że jednak ma potrzebę i nie wytrzyma, więc spowrotem na dwór. Dziwnie… ciężko… Budzik i Donner nie mieli takich problemów. Okej… ja nie miałam takich problemów, bo ogród stał otworem i potrzebę można było załatwić zawsze i wszędzie. Ale nie pamiętam, by kiedykolwiek spacery były dla nich problemem, ale… mieszkaliśmy na obrzeżach Lublina. Prawie na wsi, więc może w mieście było by podobnie? Kto wie? Pożyjemy, zobaczymy. Ale tak jak pisałam we wstępie z dnia na dzień jest lepiej. Dziś Elza niesiona na rekach postanowiła się zacząć wyrywać i postawiona na ziemi, sama przeszła ostatnie kilka metrów do „bezpiecznej” trawy, a później zachęcona nawet dość radośnie przeszła kawałek ulicą. Wprawdzie ławeczka pod blokiem dalej jest traumatyczna, ale powolutku, powolutku ze wszystkim się oswoimy. Najważniejsze, by mała czuła się przy mnie bezpiecznie i przede wszystkim nad tym pracujemy. Czego natomiast nie polecam robić z takim szczeniakiem? wlec go na smyczy, szarpać, holować – awersja w czystej postaci, a potem już jest tylko gorzej. kiedy wyrywa się i próbuje oswobodzić ze smyczy stać niewzruszonym – pozwalając mu popadać w coraz głębszą panikę. nie szanować obaw, problemów i potrzeb szczeniaka uważając, że musi się przyzwyczaić. – Musi zhabituować wiele rzeczy, ale kiedy będzie na to gotowy i kiedy będzie miał w nas oparcie. A zaufania nie da się zbudować w ciągu tygodnia, a przynajmniej nie na tyle, by od razu takiego malucha, który ma problemy ciągnąć do centrum miasta, innych psów i ludzi. zupełnie wykluczyć stresujące miejsca – NIE! Tylko poznawać je stopniowo, z rozsądkiem i z szacunkiem dla naszego psa. Ogółem: 38 834, dzisiaj: 3 Przeczytaj także: Amelia Bartoń - Mam dość specyficzne poczucie humoru, stosuję dużo ironii (zazwyczaj autoironii) oraz przenośni - nie odbieraj wpisów dosłownie i osobiście! Są to moje indywidualne przemyślenia i nie musisz się z nimi zgadzać, dlatego przed rozpoczęciem czytania wpisów skonsultuj się z weterynarzem lub behawiorystą, gdyż każdy wpis niewłaściwie zrozumiany grozi utratą zdrowia. Niewskazane dla osób bez dystansu. Substancja czynna: obiektywne ocenianie świata i osobiste przemyślenia. Czytane w nadmiarze mogą powodować frustrację i chęć hejtu. Czytasz na własną odpowiedzialność!
Witam! Jestem właścicielką 7 tygodniowej sznaucerki miniaturki. Chciałabym zapytać czy mieszkając w bloku mogę wychodzić na spacery z pieskiem po to by przyzwyczajać go do załatwiania swoich potrzeb na dworze ( pies jest po pierwszej szczepionce ) czy lepiej będzie jak takiemu maleństwu ustawię kuwetę w domu i z wychodzeniem na spacery poczekam chociaż do drugiej szczepionki? Z góry dziękuję za udzieloną odpowiedź i pomoc pozdrawiam odpornośc po szczepieniu powstaje w ciągu 2 tyg, do tego czasu warto aby piesek w miarę możliwości nie kontaktował sie z otoczeniem, nie powinno sie przerywać załatwiania potrzeb fizjologicznych, lepiej po prostu rozkładać więcej foli na podłodze, kuweta to raczej nie jest dobry pomysł, gazety lepioej spełnią swoje zadanie i mozna je szybko usunąć/podobnie duże ręczniki jednorazowe
Żywienie psa Odpowiednie żywienie jest jednym z ważniejszych aspektów opieki nad psem. Jeśli chcesz, by Twój pies był zdrowy, musisz pamiętać o podstawowych wymaganiach żywnościowych. Pies na... Pies nie chce jeść suchej karmy Zdarza się, że pies nie chce jeść suchej karmy. Często jest to wynikiem błędów żywieniowych popełnionych przez właściciela, bywa też, że powodem niechęci do spożywania... Sucha karma dla psa W dzisiejszych czasach suche karmy są najwygodniejszą formą karmienia psów. Jednak nie wszystkie karmy są zbilansowane w taki sposób, w jaki być powinny. Zamiast pysznego mięsa... Co jedzą nasze psy i koty Kupując w sklepie spożywczym jedzenie chcesz, aby było nie tylko smaczne, ale i zdrowe. W pierwszej kolejności zwracasz uwagę na jakość, coraz częściej studiujesz etykiety... Objawy chorobowe u psa Na pewno wiele osób zastanawia się, czy pewne zachowania ich psa są prawidłowe, czy może świadczą o chorobie, czy można czekać, zastosować domowe sposoby działania, czy może... Pielęgnacja psa W utrzymaniu włosa w dobrej kondycji pomiędzy kąpielami pomoże nam odżywka, lanolina i olejek (oczywiście wszystko dla psów). Na polskim rynku niewiele jest artykułów rodzimej... Jak wybrać suchą karmę Wybranie dobrej suchej karmy nie jest takie łatwe, jak może się wydawać. Jeśli kiedykolwiek spojrzeliśmy na tabelkę składników, na pewno zauważyliśmy brak jednej ważnej... Ciąża u psa U suk zdolność do zajścia w ciąże pojawia się około 8-12 miesiąca życia (zależy to w dużej mierze od rasy oraz wielkości zwierzęcia). Raz na 6 miesięcy suka wchodzi w okres... Żywienie psa w starszym wieku Gdy nasz pies zaczyna się starzeć, powinniśmy zadbać o odpowiednią dla jego wieku dietę. U różnych psów starość rozpoczyna się w różnym wieku – ma to głównie związek z... Żywienie psa z alergią pokarmową Alergia pokarmowa zdarza się u coraz większej liczby psów. Charakterystycznymi jej objawami, które skłaniają nas do wizyty u weterynarza są świąd i zaczerwienienie skóry. Nasz...
Suczka jest po ostatnim juz szczepieniu i chcialabym z nia wychodzic na spacer ale boi sie dosłownie wszystkiego tuz po wyjsciu z klatki wyrywa sie spowrotem do klatki i nie chce isc dalej co robic Dla małego pieska, który dotąd był przy mamie, a potem w nowym domu, świat zewnętrzny może być przerażający. Dlatego pierwsze spacery trzeba przeprowadzać bardzo ostrożnie, z dużym spokojem i cierpliwością, by pies zobaczył, że to, co nowe, wcale nie jest straszne. Na początek warto pozwolić psu poznać choćby klatkę schodową, jeśli nie chce iść dalej. Gdy już będzie ok, można pójść o krok dalej, i wyjść tylko za drzwi na zewnątrz. Wracać do domu zawsze wtedy, gdy piesek poczuje się niekomfortowo. Dobrze jest też zabierać psiaka na wycieczki w torbie, by z naszych rąk, z bezpiecznej wysokości poznawał świat. Choć robi się to przede wszystkim w okresie kwarantanny (spacery w torbie zamiast po ziemi), i teraz, gdy piesek tak bardzo się boi, można spróbować tej metody.
Witam. Moj dorosly pies (8lat) od dwoch dni nie chce wychodzic na spacer. Gdy widzi smycz skacze i cieszy sie jak zawsze wybiega z domu i zbiega zadowolony az do pierwszego pietra. Pozniej sie zatrzymuje i nie chce isc dalej. Jak juz go wyciagne na ulice chowa ogon miedzy lapki i nie chce chodzic szarpiac sie przy tym. Jest bardzo przestraszony jak by mogl to uciekl by w nieznane. Nigdy wczesniej sie to nie zdazylo. Pies zawsze uwielbial wychodzic na spacer. Dodam jeszcze ze nie zdazylo sie nic co moglo by go wystraszyc. A teraz nawet na balkon sie boi wejsc. Dodam jeszcze ze rasa psa to american stanford therier. Prosze o pomoc bo nie mam pojecia co sie z nim dzieje. Witam; Pies wyraźnie przestraszył się jakiegoś bodźca środowiskowego, którego Państwo nie koniecznie musieliście zauważyć. W celu poprawy sytuacji należy jak najczęściej wychodzić z pupilem na spacery w znane, przyjemne dla niego miejsca. Dobrze byłoby gdyby na spacerach towarzyszył mu inny (lubiany przez niego) pies. Pozdrawiam. K. K
pies boi sie wyjsc na spacer